Wilcze Echa

Walki psów

O piór stroszeniu i głuchym ujadaniu. Psiej metafory ciąg dalszy.


Szymek Hołownia zachwyca, a najbardziej sam siebie. Jakoś tak przed tygodniem w Kielcach wystąpił jako kogucik. Paradował pysznie, stroszył pióra, rył ostrogami ziemię. Prężył szyję groźnie, prezentując czerwony grzebień. Dziób rozwierał i piał o tym, jak wgnieciemy (zwracam uwagę na zastosowaną osobę w tym czasowniku) Putina w ziemię. Nic w tym nowego, nic zaskakującego u takiego osobnika - piękne pióra, krzykliwy ogon i chęć gdakania to cechy w jego branży, obecnej i poprzedniej, nadzwyczaj cenne. Kiedy Szymonowe kukuryku przebrzmiało, wzmogło się ujadanie w polskich kojcach, a psy śmielej poczęły szczerzyć zęby i ślinić się na widok korali koguta Hołowni, pragnąc je polizać. Wzmogło, bo nie ustaje od inwazji Rosji na Ukrainę, i to jakoś tak wielce mnie to uwiera, wkurwia, a kiedy nie wkurwia, to smuci straszliwie.

Nie chodzi o medialną egzaltację, która zwłaszcza w pierwszych tygodniach wojny malowała ją jako coś niezwykłego, nieprzewidywalnego i obcego. Egzaltacja jest nieodłączną częścią rzeczywistości medialnej. Piszę o egzaltacji, bowiem wojna jest z ludzkością od zarania cywilizacji i będzie jej towarzyszyć do jej zmierzchu, jako że cywilizacja to właśnie wojna, a wojna to cywilizacja. Dopóki ludzie biegali za zwierzyną i zbierali jagódki, dopóty wojen nie było. Była przemoc, był mord i śmierć - to jasne. Wojny jednakowoż nie. Wojna wymaga człowieka wyrafinowanego, cywilizowanego, a przede wszystkim wytresowanego. Człowieka o instynkcie psa, ze smyczą, obrożą i kagańcem. I pana, który go nakarmi, napoi i poszczuje. Oto istota cywilizacji. Niektórym zdaje się, że trudno ją uchwycić. Ich błąd tkwi w tym, że szukają znamion cywilizacji, szukając człowieczeństwa. Powinni rozejrzeć się za psem.

Ten układ, pan i pies, nazwano państwem, a psy dały się przekonać, że kaganiec i łańcuch są dla ich dobra, pan zaś karmi je z dobrego serca. Pieski merdają ogonem, kiedy pan je głaszcze, i rzucają się innym psom do gardeł, kiedy komenda padnie. Teraz psy w Polsce szczerzą zęby i ujadają nie tylko na wściekłe sobaki z Rosji, ale i na te psy, które nie szczekają wraz z nimi i które kulą się, gdy pan kładzie im dłoń na głowie, widzą wszak, co wyziera mu z oczu. Ujadanie to wszelako dźwięczy głucho, łatwo wszak ujadać zza siatki swojego boksu, kiedy jeszcze nie weszło się na arenę, aby ku uciesze panów przeliczających pieniądze zagryzać albo być zagryzanym. Gdy bramka kojca się otworzy, los twój jest przesądzony, i albo twoją gardziel przegryzą i to twoje bebechy rozwłóczą po krwawym błocie, albo to ty czyjeś gardło przegryziesz i może nawet o własnych siłach zejdziesz z nasiąkniętego krwią ringu, zachowawszy większość łap. Pan wtedy przerwie liczenie pieniędzy na krótką jeno chwilkę, aby do obróżki przypiąć ci kolorową i błyskającą blaszkę, po czym kaganiec na powrót na pysk ci założy i powie: dobry piesek. Zamerdasz wtedy ogonkiem? Stań jeszcze na dwóch łapkach - przysmaczka ci da!

Ktoś może czytać takowe zestawienie i czuć się dotkniętym. To dobrze. Wyrzutów sumienia mieć nie zamierzam i przepraszać nie mam za co. Kogo zachwyciły korale Hołowni, niech dwa razy się zastanowi. To nie Szymusiowi mina upierdoli nogę, to nie Szymusia dron zamieni w mielonkę i rozrzuci po polu. Szymuś, wiedziony oczywiście wyłącznie poczuciem obowiązku i ciążącej na nim odpowiedzialności urzędu, na front nie pójdzie. Rozdeptywać nikogo nie będzie, bo jeszcze butki sobie ubrudzi. Pójdziesz ty, twój brat, syn, ojciec, przyjaciel. Może i twoja żona, córka, siostra lub koleżanka. Jeśli masz ochotę dobrze panu służyć - droga wolna. Nikt ci obroży na siłę zdejmować nie będzie. W obroży i służeniu cnotę sobie upatrzyłeś - ciesz się nią! Zasmakowałeś w ciężarze chomąta na swoim grzbiecie - jakżebym miałbym ci większej słodyczy dostarczyć? Nie szczerz się jednak do tych, co ich obroża uwiera i szczuć się nie dają. I obyś mógł ujadać tak zawsze, mniemając, żeś jest dobermanem, nie musząc deklaracji przekuwać w czyn, albowiem znamienne wśród psów jest to, że najgłośniej i najchętniej jazgoczą te najmniejsze.