Widmo zawisło nad Polską - widmo wyborów.
Oto olbrzym narodu poruszył się, ziemią wstrząsając, i cielsko swoje ku urnie skierował. A przynajmniej jego połowę, tak mniej więcej, bo i tak działo się dotychczas. Co pozostało nieruchomym zatem? Głowa czy dupa? Czyż to myśl poważnie kroczy, coby krzyżyk z namysłem na karcie wyborczej zakreślić, czyż to nogi krzywe dreptają w tańcu pokracznym, aby brudną stopą ślad swój odbić? Cóż to zawzywa nas i do walki zagrzewa, z jakiego otworu pieśń ta się dobywa? Z czego wykonano trąby te i rogi, co ryczą teraz tysiącem ech; te werble i bębny grzmiące hukiem bicia miliona serc?
Mój żołnierzu, co maszerujesz w bój, bić się o wolność i za demokrację składać ofiarę - jakiż to proporzec łopoczący na bezchmurnym niebie ujrzą twe oczy, gdy twa gnuśna skorupa bierności konać będzie i w popiół się sypać, ty zaś jakoby płomień jasny i gorący mrok będziesz rozświetlać, dopóty jutrznia na ozłoci Ojczyzny odrodzonej?
A może grzbiet gnie ci się pod ciężarem obowiązku? Brniesz jako zwierze juczne - boś osłem. Ośle, żmije cię pokąsały. Jad ich krąży ci w żyłach. “Głosuj, to twój obowiązek!” - tak syczą węże, co miłującymi wolność zowią. Kaznodzieje demokracji. Odpowiadasz im, że nie chcesz; że nie chcesz się pohańbić, zlizując tych kilka kryształków cukru z łaskawego palca; że nie wiedziałbyś, komu swój głos złożyć na ręce, bo i wszystkie niegodne ci się zdają. Bryknij więc, osiołku, i zrzuć z grzbietu ten ciężar straszny. Wybór ci dają, wybór bata do ukręcenia. Nie dziw się zatem, że ciężko ci z tym.
Wstęp ten egzaltowany jest, bo i okoliczności wywołują egzaltację. Święto demokracji zmierza ku nam wielkimi krokami. Takie samo to święto jak i święto zmarłych, toteż taką samą radością winno napawać. Oto psy stają przed wyborem swojego pana, ujadając na siebie nawzajem, ślina zaś cieknie im na widok chrupek i przysmaków. Tym właśnie są wybory do parlamentu. Nawet jeśli nie ze swojej istoty, to takimi stają się w praktyce.
Mówią nam, że musimy; że tym razem nie można odpuścić. Oto najważniejsze wybory w historii odrodzonej Rzeczpospolitej, daleko bardziej doniosłe niźli poprzednie najważniejsze wybory w tej kategorii. Musisz iść zagłosować. Nie ma, że nie chcesz. Nie popełnij jednak błędu i nie zagłosuj tak, jak podpowiada ci rozum lub serce! Musisz zagłosować rozsądnie. Na tych nie, bo to złodzieje. Na tych nie, bo faszyści. Na tamtych nie, bo komuniści. Na tych z kolei nie, bo za mali i się nie dostaną. O, na tych też nie, bo to przystawka partii rządzącej. A ci to na pewno wejdą z nimi w koalicję. Za cztery lata będziesz mógł zagłosować w zgodzie ze swoim sumieniem. No chyba, że ci złodzieje i przestępcy, których teraz musimy pogonić, za cztery lata znów będą chcieli sięgnąć po władzę - wtedy też będziesz musiał zagłosować rozsądnie, bo to przecież będą najważniejsze wybory w historii odrodzonej Rzeczpospolitej. Nie żartuj, że chciałbyś wtedy zagłosować po swojemu! Bo przecież na pewno będziesz chciał głosować, prawda?
Może tak już cię okaleczono i wykastrowano, że nie widzisz żadnych alternatyw poza liberalną demokracją parlamentarną. „Może nie jest to ustrój idealny, ale nie ma lepszego”, tak oto mówisz sobie. „Może zakuł mnie w łańcuchy, ale inni są bardziej okrutni. Ten przynajmniej karmi mnie dobrze”, tak oto mówi sobie niewolnik. Raduj się więc, niewolniku, pan twój bowiem głaszcze cię. Co jednak zrobisz, gdy zbić cię zechce?
„Wolałbym nie głosować, bo nie mam na kogo, ale jeśli nie wybiorę, to wybiorą za mnie”, dodajesz, nie widząc, że dawno już wybrano za ciebie. Wybierać ci zezwolono, lecz tylko z przygotowanego wcześniej menu, a ty nie potrafisz już tęsknić za innym jadłospisem. Ten czy inny łańcuch pozwalają ci wybrać - w którym ci wygodniej będzie?
Chcesz dźwignąć z ponurym dostojeństwem ciężar obywatelskiego obowiązku. Nie czujesz się wprawdzie reprezentowany przez żadną partię, ale nic w tym dziwnego, bo nie tworzy się ich, aby ciebie reprezentowano. I bądźmy szczerzy - na większość spraw nie masz żadnych poglądów, nawet jeśli posiadasz jakiekolwiek. Nie wstydź się tego, albowiem nie masz czego. Nie sposób znać się na wszystkim. Większość problemów można rozwiązać na więcej niż jeden sposób. Na każde pytanie można udzielić więcej niż jednej odpowiedzi. To, co zazwyczaj wydaje się przyzwoite i słuszne, czasem takim być przestaje. I odwrotnie, to, co przeważnie jest szkodliwe i złe, czasami rodzi dobry plon. Jak zatem chcesz wspierać tę czy inną propozycję? Jak chcesz ważyć je, skoro nie masz odważników? Demokracja i sprawy publiczne obchodzą cię, kiedy gadające głowy polecą ci pójść do urny wyborczej.
A może wierzysz w wywracanie stolika? Obecna klatka uwiera cię tu i ówdzie, łatwo więc ulegasz tym, co obiecują ci jej rozbicie. Niszczyć układy chciałbyś i występować przeciw systemowi. Głuptak z ciebie, głupszy niż świnia, bo ta wierzga i walczy, kiedy na rzeź ją wiodą. Potulnie dajesz się prowadzić rzeźnikowi i patrzysz ufnie, jak uśmiecha się do ciebie. Nie widzisz przeto, że trzyma tasak za plecami.
Idź więc i głosuj! Nie widzisz alternatyw, bo może dla ciebie żadnej nie ma. Przewodzić innym nie możesz i sobie samemu też nie potrafisz. Trzask bicza jest ci potrzebny. Dla ciebie płynie ten okręt szczurów, który nazwano parlamentem. Te szczury jednak nie kryją się pod pokładem - dla nich powiew bryzy i gra świateł na falach. To ty pod pokład się pchasz, aby za wiosło chwytać. Kiedy zaś zsuniesz się z ławy i po raz ostatni zabrzęczą twoje okowy, przerzucą cię przez burtę i powiedzą:
„Był dobrym obywatelem”